23:44

Wychowanie fizyczne na Uniwersytecie Śląskim - bolączka studentów.



To był emocjonujący poniedziałek. Wszyscy na uczelni od rana spięci, zestresowani. Nerwowo kontrolują ilość baterii w smartfonach, rzucają spojrzenia na swoje laptopy, przestępują z nogi na nogę. Chociaż mają jeszcze mnóstwo czasu, oczekują na to, co o godzinie 16:00 odciśnie piętno na całym semestrze. Wychowanie fizyczne.

Wychowanie fizyczne na Uniwersytecie Śląskim pojawia się dwa razy w trakcie pięcioletnich studiów, w większości przypadków na drugim i czwartym roku. Trwa jeden semestr i jest zmorą studentów, nie tylko tych leniwych i stacjonarnych jak punkt ksero, ale też aktywnych i uprawiających jakikolwiek sport.

Co tak bardzo sponiewierało mnie i innych wyczekujących magicznej godziny 16:00? Rekrutacja na wychowanie fizyczne. Tak, system rekrutacji, który jest wyjątkowy.

Rejestrację na wychowanie fizyczne przeprowadza się na Uniwersytecie Śląskim przy pomocy tzw. Rejestracji żetonowej. Każdy ma prawo zapisać się na jedne zajęcia, z kilkunastu dostępnych dyscyplin. Zajęcia odbywają się w kilku miejscach m.in w Katowicach i w Sosnowcu. I tu pojawia się pierwsza kwestia, którą student musi wziąć pod uwagę – jeśli studiujemy na sosnowieckich wydziałach, dojazd do Katowic tylko na WF jest jednak niedogodnością. Zwłaszcza gdy ktoś mieszka w przeciwnym kierunku np. Zawiercie czy Myszków. Stąd tendencja wśród studentów do wybierania zajęć jak najbliżej swojego wydziału, co często oznacza rezygnację z niektórych dyscyplin (pływanie jest w Katowicach, więc łącznie z przebraniem się czy wysuszeniem włosów, powrót zajmuje wieki). Kolejny aspekt, który musimy brać pod uwagę, to wielkość grup zajęciowych, w większości kilkunastoosobowych. Ilość miejsc na jednych zajęciach jest ograniczona, a chętnych na najpopularniejsze i najwygodniejsze zajęcia o wiele więcej. Następnie trzeba zwrócić uwagę na godzinę, o której dany WF się odbywa. Każdy szuka takiej, aby zajęcia zazębiały się z normalnymi wykładami i ćwiczeniami na uniwersytecie (nikt nie chce jeździć np. Z Bytomia czy Tarnowskich Gór dodatkowo do Sosnowca o innej porze niż zajęcia lub w dzień wolny). Ja przed rozpoczęciem zapisów upatrzyłem sobie tenis stołowy o godzinie 12:45, aby po półtorej godziny uganiania się za małą piłeczką od razu pójść na zajęcia o 15:00. Nie wszyscy jednak mają możliwość dopasowania wszystkich zajęć, nadto gdy byłem na drugim roku, już po rejestracji na WF zmienił się plan, co skonfundowało część ludzi, którym w tej sytuacji nakładały się na siebie dwa zajęcia. A wychowania fizycznego nie można sobie odpuścić tak po prostu – warunkiem uzyskania zaliczenia jest 100% frekwencja. Jeśli kogoś nie było na zajęciach bez ważnego powodu, który usprawiedliwia daną osobę, trzeba odrobić zajęcia w inny dzień, najlepiej w ramach tej samej dyscypliny. To wszystko nie jest aż tak problematyczne dla studentów zamieszkujących akademiki w pobliżu swoich wydziałów oraz dla niepracujących. Jeśli ktoś dorabia sobie np. popołudniami to WF bardzo komplikuje życie. Sam psioczę na niego, chociaż uwielbiam się ruszać, grać w tenisa oraz biegać. Tenis stołowy wybrałem czysto pragmatycznie – chcę dostać zaliczenie z czegoś co mnie nie zmęczy, wpasuje się w plan zajęć i nie zajmie czasu, który mogę poświęcić na dorabianie sobie bądź uprawianie sportu we własnym zakresie.
Takie dyscypliny mają do dyspozycji studenci rejestrujący się na wychowanie fizyczne.


Samo zapisanie się na WF to też niezła przeprawa. O tej magicznej godzinie – 16:00 w poniedziałek – otwiera się rejestracja i bazuje na systemie "kto pierwszy ten lepszy". Byliśmy więc zmuszeni poprosić wykładowcę o przerwanie ćwiczeń aby zdążyć załapać się do odpowiedniej grupy. To było naprawdę stresujące doświadczenie: w systemie USOS odliczanie do zera do równej godziny skwitowaliśmy gromkim odliczaniem na głos niczym w sylwestrową noc. Gdy wybiła równa godzina, wszyscy grzecznie odświeżyli stronę i kliknęli ikonkę zapisania się do grupy. Następnie spędziliśmy kilkadziesiąt sekund modląc się, aby system nie padł. I wreszcie ... tak! Udało się! Mamy nasze upragnione zajęcia. O godzinie 16:01 upatrzony przeze mnie tenis stołowy był niemal pełen – 15 osób zapisanych na 16 miejsc. Kto nie mógł być online w momencie startu rejestracji, mógł mieć duży problem. Niektóre kierunki miały dostęp do rejestracji dzień później, gdyż skończyły się żetony.
Osoby, które zapisały się i udały na pierwsze zajęcia z pływania były również mocno zdziwione – zbyt mało przebieralni, kobiety przebierały się w otwartych prysznicach, nie było również zamykanych szafek. Część osób brała plecaki i torebki na basen aby nie zostawiać na widoku telefonów, portfeli czy kluczy.


Chociaż świadomy jestem tego, iż cały ten system trudno udoskonalić i każdy student ma równe szanse na dopasowanie do siebie odpowiednich zajęć, cała ta sytuacja stresuje i irytuje wielu z nas.  

2 komentarze :

  1. Stary dobry USOS. Studiuję w Bydgoszczy i rejestrowałam przez usosa angielski,zajęcia ogólnouczelniane i WF, a od tego semestru cały plan! Najdziwniejsza pora rejestracji? 11:10,tego chyba nikt nie pobije, wtedy też wszyscy odliczali jak przed północą w Sylwestra. Tak czy siak jest co opowiadać :)

    OdpowiedzUsuń
  2. O rety! Na Unwiwerku Łódzkim było dokładnie to samo :D Zabawnie się to wspomina, choć wtedy człowiek robił wszystko, by o odpowiedniej godzinie móc się zarejestrować na zajęcia! :D Jako że również jestem introwertykiem zawsze pociłam się na samą myśl, że zostaną mi jakieś zajęcia zespołowe i koedukacyjne :D

    OdpowiedzUsuń